W 2019 pełni optymizmu patrzyliśmy w stronę kolejnego roku, który samą datą sugerował wyjątkowość, nowe możliwości, przełomowe wydarzenia. Trzeba przyznać, było przełomowo.
I chociaż wbrew tytułowi felietonu lepiej było patrzeć na 2020 dupą niż okiem, to jednak z pewną dozą fałszywego optymizmu można złożyć dłonie w pełne aprobaty oklaski. Dla Was i dla mnie. Przeżyliśmy.

Prywatnie

O prywatę w 2020 było ciężko. Oczywiście, HomeOffice i kolejne lockdowny pozwoliły na nowo zaprzyjaźnić się z konsolą do gier, lodówką i fajeczką na balkonie. Ktoś mógłby zatem stwierdzić, że wreszcie mieliśmy narodową sposobność, aby zadbać o swoje potrzeby. Fakt, jeśli ktoś utożsamia szczęście z zimnym piwkiem, wysiedzianym fotelem i odciskiem od pilota na kciuku, to miniony rok był dla niego spełnieniem marzeń.

Gdybym ja pisał recenzję 2020…co poniekąd robię…umieściłbym go gdzieś pomiędzy gumą do żucia przyklejoną do podeszwy buta a produkcjami filmowymi TVP. Z góry przepraszam za zestawienie “produkcje filmowe” i “TVP” w jednym zdaniu. To nie było eleganckie.

Do meritum – moim zdaniem ubiegły rok podzielił nas nie tylko ze względu na polityczne preferencje. Uwypuklił również nasze wady i różnice w opiniach, które często wzbudzały społeczny strach, gniew, śmiech, oburzenie, a czasem agresję. 2020 nie pozwolił nikomu wycofać się w cień milczenia i komfortowej strefy nie posiadania zdania. Wreszcie dowiedzieliśmy się, kto ma cojones jak rodzynki, a komu męskość przeszkadza w normalnym chodzeniu. Co jednak zabolało mnie najbardziej?

Przejdźmy do listy. A jasne, że tak! Spraw, przez które niemal wyłysiałem w 2020 roku było tak dużo, że aby wskazać 3 najbardziej wkurwiające w nim rzeczy musiałem się nieźle zastanowić.

  1. Zamknięte biznesy. Może uznacie, że powinienem o tym wspomnieć poniżej kolejnego nagłówka? Racja. Jednak w tym akapicie chciałem zwrócić uwagę na prywatną perspektywę problemu.
    Gdzie do cholery miałem się ostrzyc? Gdzie zjeść, gdy między wyjazdami i spotkaniami nie było czasu na gotowanie? Gdzie zrzucać brzuch i przerzucać sztangę? Jak poradzić sobie z anginą czy uszkodzoną rzepką, jeśli nie mogę skontaktować się z lekarzem? I jaki to wszystko ma sens?
  2. Dystans społeczny. Który debil to wymyślił? Na wiele miesięcy przed pandemią korzystałem z profesjonalnej maski z wysokiej jakości filtrami N99, przy których maseczki promowane przez “żąt ***** ***”, są jak stringi przy bawełnianych kalesonach. Moja maska nie chroni przed wirusem, a jednak Polacy dali się (jak zawsze. O, wow, jaka niespodzianka) zmanipulować w pozbawione podstaw ograniczanie naszej wolności. I tu przechodzimy do…
  3. …ludzkiej głupoty. To pozostawię bez komentarza. Inaczej mój felieton zamieni się w żałosne marudzenie i paplaninę. A przecież od tego mamy narodowe media.
  4. Godziny dla seniorów. Sorry… miały być tylko trzy punkty.

Bym to ja nie okazał się największym głupcem 2020 roku, muszę wspomnieć również o jego kilku pozytywach.

Przeprowadzka do większego mieszkania była na pewno jednym z nich. Pisząc “do większego”, mam na myśli sporą zmianę. Gdy zamieniasz dwa pokoje, ślepą kuchnię i brak balkonu na trzy pokoje z niemal 30 metrowym tarasem, to myślę, że można to uznać za plus. Brak przewlekłych chorób, sporo nowych znajomości (nawet jeśli tylko online), kilka dobrych nowości muzycznych. Nie było źle.

I tak od marca absurd gonił absurd. Kieliszek szczęścia popijany czarą goryczy.
Jeśli przyswoiliście odrobinę pozytywnego myślenia i poszukiwaliście szans pomimo przeszkód, to z pewnością było Wam łatwiej niż innym.

Czy w 2021 odzyskamy wolność? Stawiam stówę, że będzie tylko gorzej.

Biznesowo

Szczęśliwi Ci, którzy zachowali i utrzymali swoje biznesy. Wielu nie miało tyle farta. Dlatego sympatyzuję i współczuję tym, którzy zostali zmuszeni przez PiS do zamknięcia swoich firm i przedsiębiorstw. Rozumiem Wasz gniew, często bezradność i przy każdej sposobności głośno wyrażam swoje polityczne opinie. Działania tzw. rządu były karygodne. Zasługują na sąd przed Trybunałem Europejskim.

A odrzucając na chwilę polityczny radykalizm i wracając do tematu – ciężko jednoznacznie ocenić sytuację biznesową w Kraju w 2020, ponieważ był to czas kontrastów na niespotykaną dotąd skalę. Jeśli ktoś szukał szans inwestycyjnych i wykonał kilka odważnych ruchów na początku ubiegłego roku, to na pewno miał nie jedną sposobność do szybkiego zarobku.
Takie branże jak telekomunikacyjna, transportowa, medyczna czy kosmetyczna przeżyły swój rozkwit. Zyskali również Ci, których charakter działalności pozwalał na przeniesienie sprzedaży do sieci internetowej. I chociaż myśleliśmy, że branży spożywczej podwinie się noga, to jednak podatny na manipulację, kochany i głupi naród zaszarżował na sklepowe półki jak husaria na… strajkujących. Bo przecież w każdej domowej spiżarni musi stać 50 kilogramów mąki, 100 cukru i 6 skrzynek wódki. Da się?

Otóż nie dało się, gdy byłeś właścicielem siłowni, zakładu fryzjerskiego, domku wypoczynkowego, pubu czy restauracji. Nie dało się, poniewaz ktoś na górze postanowił wypowiedzieć przedsiębiorcom wojnę i wrócić do starej, “dobrej” komuny. I tak część firm zamknięto na sześć spustów, a inne zaczęły kombinować w szarej strefie niejasnych przepisów, nakazów i zaleceń.

Co w 2021?

Konia z rzędem temu, kto przedstawi trafną prognozę. Jestem niemal pewien, że nasze biznesy i podejmowane przez nas decyzje w obecnym roku będą w większej mierze zależeć od szalonych pomysłów tzw. polityków niż od naszych własnych biznes planów i projektów.

Dlatego zamiast prognoz mam dla Was spóźniona, acz dobrze przemyślenia życzenia noworoczne.

Przedsiębiorcy, właściciele firm, prywaciarze, Prezesi (poza spółkami Skarbu Państwa…tym życzę jedynie suchego koryta), specjaliści, pracownicy, menedżerowie, życzę Wam nastania nowych, lepszych czasów. Chwilunia…to chyba powinno pisać się na środku i kursywą?

Życzę Wam nowych, lepszych czasów, wolnych od PiS i Jarka.

Życzę wolnego Kraju i wolnych mediów,

a że żaden ze mnie patriota…

przede wszystkim życzę Wam siły, rozumu

i cierpliwości, żeby przetrwać ten cały burdel.

Szczęśliwego Nowego Roku!