Pamiętam to jak dziś, miałem 14 lat i Tata przyłapał mnie na czytaniu Playboy’a. Zawsze byłem wyrośniętym dzieciakiem i już we wczesnym wieku nastoletnim uchodziłem w osiedlowych sklepach za dorosłego. Mogłem kupić piwo, papierosy i playboya. Uchodziłem również za oczytanego i błyskotliwego młodzieńca :). Dlatego właśnie playboy interesował mnie głównie przez wzgląd na swój zachodni format, doskonałą jakość publikacji, sekcję “trendy” i wywiady z takimi tuzami jak Dennis Rodman czy Russel Crowe. I tak prenumerowałem słynnego króliczka przez całe liceum. Gdy wczoraj spytałem o Playboya w kiosku…

Że niby co?

Dla Was to może stara wiadomość, ale dla mnie totalna nowinka. Jak to? Nie ma już polskiego wydania Playboy’a? Do cholery, w empiku jest polska wersja monopoly, a Playboy się stracił? To nie do uwierzenia. Dlaczego? Z jakich powodów? Czyżby przegrał z CKM’em? Czyżby ludziom przejadły się edytowane w photoshopie zdjęcia znanych i lubianych piękności? A może spadki sprzedaży sprawiły, że zwyczajnie biznes przestał się opłacać zarówno wydawcy jak i naczelnemu (pozdrawiamy :))? Może Pan Hefner zażyczył sobie zbyt wiele walizek dolarów za kolejny rok franczyzy?

Gdy nie wiadomo o co chodzi, zawsze chodzi o pieniądze. To oczywiste. Dlaczego jednak tak kultowa i wydawałoby się solidna marka zniknęła z prasowych półek?

Cyfrowy kat

Winę za śmierć polskiej edycji papierowego króliczka ponosi internet. Darmowe i ogólnodostępne treści, zarówno te dotyczące świata sławnych i bogatych, jak i te o bardziej erotycznym zabarwieniu, unicestwiły celulozowy symbol męskości. A ponieważ Playboy jest jedną z tych marek, która nie pozwoli sobie na cięcie kosztów i obniżanie jakości, wydawca zdecydował się na strategiczną ewakuację periodyka.

Każdy z nas, na miejscu Marquard Media Polska pewnie podjąłby tę samą decyzję. Rosnąca dominacja cyfrowych treści jest i będzie paczką gwoździ do całej masy wydawniczych trumien. I chociaż wielu wydawców gazet informacyjnych twierdzi, że media papierowe nigdy całkowicie nie znikną z rynku, to chyba ze spora dozą pewności możemy się zgodzić, że za jakiś czas zostanie po nich tylko garść wiór i wiaderko drukarskiej farby. Bo, mówiąc szczerze, kto z nas kupuje jeszcze w kiosku gazety? Poza profesjonalistami zbierającymi periodyki, prenumeratą biznesową (np. Gazeta Prawna, Wyborcza, itp.) i kilkoma zagorzałymi fanami Magazynu Łowieckiego, trudno znaleźć sporą rzeszę entuzjastów tradycyjnych gazet i czasopism.

Nie zrozumcie mnie źle – uwielbiam dotyk offsetowego papieru w dłoniach, zapach świeżej farby drukarskiej i szelest przewracanych stron. Jednak zdaję sobie jednocześnie sprawę z  nowych mechanizmów komunikacyjnych i socjologicznych, które nie sprzyjają świetlanej przyszłości druku, a wręcz faworyzują media internetowe. C’est la vie.

Kto następny?

Na kogo wypadnie na tego bęc. Myślę, że na pierwszy odstrzał pójdą formaty hobbystyczne. Na co komu kolekcja Wyszywanki Anki czy Sztuka Przetrwania (hipotetyczne tytuły :)), skoro profesjonaliści przekuli swoje treści w znacznie bardziej atrakcyjną formę video i zamieszczają je na swoich kanałach na YouTube? Wciąż pozostaną z nami Wysokie Obcasy czy Auto Świat, które tak chętnie przeglądamy – Panie, siedząc u fryzjera, a Panowie, czekając w warsztacie na koniec przeglądu technicznego i serwisu. Oczywiście ich czas również przeminie, gdy zostaną zastąpione multimedialnymi ekranami, wyświetlającymi spersonalizowane treści, dopasowane do ustawionych w kolejkach czy poczekalniach klientów. Smutny to los, lecz nieunikniony.

Dlatego pędźcie czym prędzej do kiosków, empików i księgarni i kupujcie swoje ulubione papierowe tytuły. Albowiem nadciąga zmierzch gazet 🙂

Na luzie, jeszcze ze dwie dekady to potrwa 😉